wtorek, 17 listopada 2009

Dzień Czarnego Kota


Dziś Dzień Czarnego Kota. Dlatego wspomnę najpiękniejszego z czarnych, mrocznych, smolistych kotów - Borysa. To był kot wyjątkowy. Który wyraźnie zaznaczał swoją obecność głęboką czernią i cytrynowym spojrzeniem. Jeżeli nie było go widać, to wyraźnie można było go usłyszeć. Zawołany, biegł, całą drogę miaucząc donośnie. Był szefem kociego stada po odejściu ukraińskiej księżniczki, Furii. Przyjmował wszystkie kolejne koty, był dobrym szefem. Tym niewychodzącym, rasowym młodziakom przynosił upolowane ptaki i spokojnie patrzył, jak uczą się na nich prawdziwego, kociego życia. Mimo swojej wielkości i ciężkości był wspaniałym myśliwym. Uwielbiał spać, jeść, bawić się. Korzystał z życia...
To życie trwało zbyt krótko. Odszedł wtulony we mnie, w gabinecie weterynaryjnym. Przegrał z chorobą, której nie można było przewidzieć, uniknąć, ani wyleczyć. Jest gdzieś tam, w Kocim Raju. Spotkał swoją ukochaną Furię - Puśkę, razem polują na ptaki, bezpieczni i szczęśliwi.

Dziękuję Ci, Borysku, za te kilka lat wspólnego życia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz